sobota, 8 września 2012

Szafa książek w mieście Bonn

Już pierwszego dnia mojego sierpniowego pobytu w Bonn odkryłem nad brzegiem Renu dziwną szafę. Szafa stała sobie pośrodku bulwaru, była duża, metalowa i miała oszklone drzwiczki zarówno z przodu jak i z tyłu. No i była cała wypełniona książkami. Na początku myślałem, że to jakaś artystyczna instalacja, ale prędko przekonałem się o jej o wiele bardziej praktycznym przeznaczeniu. 


Do szafy co rusz podchodził jakiś przechodzień, przeglądał jej zawartość i zabierał sobie książkę lub dwie. A więc to była szafa na niechciane książki! Tak, tak, znam ideę bookcrossing, ale w pomyśle z nadreńską szafą i tak urzekło mnie wiele rzeczy.

Po pierwsze była świetnie usytuowana -  w miejscu gdzie codziennie przechodziły setki ludzi. Nie tych, którzy śpieszą się do pracy i nie rozglądają na boki, ale tych, którzy spokojnie spacerują wzdłuż rzeki i mają czas, by  przystanąć i zobaczyć, co nowego jest w szafie.

Po drugie nie była to jakaś byle jak wykonana metalowa skrzynia, tylko porządna szafa w stylu industrialnym. Miała solidne półki i masywne, automatycznie zamykające się drzwi z uszczelkami, żeby padający deszcz nie moczył książek. Ta szafa budziła szacunek już samą swoją formą i wykonaniem. Nawet rdza po zewnętrznej stronie obudowy dodawała jej powagi.


Po trzecie - jak się prędko przekonałem - szafa mocno wrosła już w świadomość okolicznych mieszkańców, bo podczas każdej z moich trzech wizyt, jej zawartość była inna. Ludzie naprawdę brali te książki i w zamian przynosili inne! O popularności szafy najlepiej świadczyła wydeptana do ziemi trawa dokoła niej.

Jak działała szafa? Po pierwsze zwracała na siebie uwagę. O, szafa na bulwarze! - myślał sobie przygodny spacerowicz. Ciekawe, co w niej jest. Książki... Ciekawe jakie? I zaczynał wertować jej zawartość. A skoro już zaczął wertować, to nie po to, żeby nie zabrać z sobą jakiejś pozycji. Do przeczytania. Później ją zwróci.

Prostota pomysłu z szafą była niesamowita, wręcz genialna. Tak samo jak niesamowite było jej oddziaływanie: konsekwentne, ale nie nachalne krzewienie czytelnictwa wśród ludu niemieckich miast i wsi. Bez wielkich nakładów i akcji reklamowych. Przy pomocy jednej szafy...

Sam wybrałem z szafy dla siebie parę kryminałów na ostatnie dni wakacji. I jeszcze "Der Schatz im Silbersee". Ech, powspomina się szczeniackie czasy. Pewnie nigdy nie oddam tych książek, ale przynajmniej będą dobrze wykorzystane. Będą czytane.

I od razu pomyślałem - szkoda, że przy żadnym spacerowych bulwarze we Wrocławiu nie stoi podobna szafa. I że takich szaf nie ma na korytarzu każdej polskiej szkoły.

Chociaż to ostatnie akurat można jeszcze zmienić...

1 komentarz:

  1. Na innym blogu przeczytałem o podobnej akcji w Poznaniu:

    http://agaczyta.blox.pl/2012/09/Ksiazkowy-Poznan-czyzby.html#axzz26oWtZB43

    Ciekawe, że tam szafy są póki co puste, a z tej w Bonn książki się wysypywały. Wszystkiego trzeba się nauczyć, nawet korzystania z szafy.

    OdpowiedzUsuń